Kliknij tutaj --> 🏙️ opowiadania o uli i marku

Our mission is to shape the future of the built environment for transformative impact in communities worldwide. We provide our members with independent forums for discussion and debate about city building issues and best practices. The ULI Belgium & Luxembourg National Council involves the leading real estate stakeholders in Belgium and Luxembourg. Wieczorem było tu bardzo cicho. Czasem przeszedł jakiś człowiek wraz ze swoim psem. Oni też zabrali Pinto, żeby nie piszczał zamknięty w domu. Marek rozłożył koc, rozpalił ognisko, otworzył butelkę szampana i nalawszy do wysokich kieliszków podał jeden z nich Uli. - Za naszą przyszłość i szczęście Ula. Trochę o tym myślałem i doszedłem do wniosku, że na jego miejsce przyjęlibyśmy Maćka. Jeśli się oczywiście zgodzisz przyjacielu. Wiem, że nie masz parcia na robotę, ale nie widzę nikogo lepszego. Skończyłeś ten sam kierunek co Ula, a finanse masz w małym palcu. O stawce pomyślę później, ale na pewno nie będziesz narzekał. 1.Nana no moe(ナナナーモエ). Photo by DarkWorkX. このハワイ語には、「夢や目標を持ちましょう。. 」という意味があります。. 非常に短い言葉ですが、この言葉に全てが詰まっているようにも感じるものです。. 目標を見失いそうになったときや、自分が今何を Same opowiadania o Uli i Marku( konkretnie mini) nie będą. Wyświetl mój pełny profil. Archiwum bloga 2020 (38) grudnia 2020 (2) Site De Rencontre Amicale Dans Le Monde. Marek od rana był w szoku, Paulina zachowywała się tak jakby nigdy jej nie zdradził. Obudziła go pocałunkiem i nie tylko na pocałunku się skończyło. W drodze do firmy była również miła, planowali wspólny lancz a także wrócili do tematu kwiatów, które mają zdobić ich salę weselną. Po dotarciu do firmy oboje udali się do swoich obowiązków, choć Marek na pracy nie potrafił się skupić. Chciał wyrzucić z siebie to wszystko co dnia poprzedniego usłyszał od narzeczonej, ale najpierw on miał spotkanie z fotografem a potem Sebastian przeprowadzał rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami na księgową. Czas na rozmowę znaleźli dopiero po szesnastej. - Seba nie wiem co mam robić. Paulina wróciła i powiedziała, że wybacza mi zdradę i mogę zdradzać ją dalej a jej to nie przeszkadza, byleby tylko nikt się nie dowiedział o tych zdradach. Nie wiem co mam o tym myśleć - Marek miał nadzieję, że przyjaciel pomoże mu zrozumieć Paulinę- Paulina za wszelką cenę chce zostać twoją żoną i mieć twoje nazwisko. Dlatego zgadza się na fikcyjne małżeństwo bo skoro zgadza się na kochanki to małżeństwem macie być tylko na papierku - dla Sebastiana tylko takie wytłumaczenie przychodziło do głowy- Tylko że to małżeństwo ma być prawdziwe a nie fikcyjne, bo oprócz tego że mogę chodzić na sikoreczki to muszę zaspokajać także jej potrzeby. Powiedziała że chce mieć ze mną dzieci i całą noc mnie męczyła w łóżku jakby nigdy nic się nie stało - Marek widział że Sebastian jest w ciężkim szoku i tak jak on wczoraj nie wie co myśleć, po chwili jednak dla kadrowego przyszedł kolejny pomysł do głowy- Moim zdaniem to ona wzięła sobie do serca przysłowie że zakazany owoc lepiej smakuje wiec pewnie uważa, że jeśli pozwoli ci na zdrady to nie będziesz miał na nie ochoty. Poza tym jeśli mówisz że dzisiaj w łóżku było gorąco to znaczy że chce zaspokoić twoje potrzeby abyś nie miał siły na inne kobiety. W końcu zrozumiała że robieniem awantur tylko prowokuje cię do kolejnej zdrady. Ale te dzieci to teraz już chcecie? - nigdy wcześniej nie słyszał od przyjaciela informacji o chęci bycia ojcem a Paulina również nie wyglądała na chętną aby zostać matką polką, zastanawiał się nawet jakimi matkami są włoszki. - Po ślubie, teraz to ona ma już uszytą suknię która podkreśla jej nienaganną figurę więc na pewno nie chce dziecka teraz - w tej kwestii Marek miał rację, sukienka od pół roku była uszyta i czekała na ich wielki dzień. Prezes nie widział tej kreacji bo to przecież może przynieść pecha, poza tym suknia wisiała jeszcze u jakiegoś włoskiego projektanta, bo Paulina nie chciała iść do ślubu w kreacji Pshemko. O co oczywiście mistrz miał pretensje zarówno do Pauliny jak i do Marka, z czasem jednak zrozumiał że Marek nie miał wpływu na decyzję narzeczonej i jemu odpuścił, a Paulinę traktował jak powietrze. - To skoro masz pozwolenie na wyjścia to dzisiaj widzimy się w klubie? - Sebastian w przeciwieństwie do Marka od razu zamierzał wykorzystać pozwolenie Pauliny- A raport o zatrudnieniu już zrobiłeś? - szybko zgasił radość przyjaciela, nie robił tego złośliwie bo naprawdę potrzebował raportu aby zaplanować budżet kolejnej kolekcji, a od opracowania poprzedniego budżetu kolekcji wiele zmieniło się w kwestiach kadrowych, przede wszystkim kilku pracowników otrzymało podwyżki co należało uwzględnić w budżecie- A musisz mieć to na jutro? - Sebastian próbował się jeszcze ratować, a właściwie ratować swój wieczór, wiedział, że zrobienie raportu zajmie mu zbyt wiele czasu co oznacza konieczność rezygnacji z wizyty w klubie - Miałeś to zrobić na dzisiaj więc jutro rano chcę go mieć u siebie - nie chcąc kontynuować dyskusji postanowił wyjść, a przed zamknięciem drzwi słyszał jeszcze, że Sebastian dzwoni do Alicji. Wiedział, że będzie chciał ją również zarzucić pracą nad raportem ale nie chciał ingerować w decyzje przyjaciela, bowiem Alicja była jego podwładną a wiec miał prawo zlecać jej pewne działania. Wszedł do windy aby wrócić do swojego gabinetu. Cały czas analizował słowa Sebastiana bo jego punkt widzenia był całkiem prawdopodobny, może Paulina naprawdę pozwoliła mu na zdrady tylko po to aby nie był to dla niego już zakazany owoc. Druga teza również Marka przekonywała, po nocy z Pauliną miał jedynie ochotę na sen, długi nieprzerwany sen, nie myślał nawet o klubie a tym bardziej o panienkach. Po powrocie do domu zamierzał od razu pójść spać tak aby zasnąć zanim Paulina zdąży sprowokować kolejne zbliżenie. Po wyjściu z windy zobaczył Ulę siedzącą na kanapie w holu- Cześć - gdy tylko ją zauważył na kanapie uśmiechnął się - Do mnie przyszłaś? - zapytał i miał nadzieję że usłyszy potwierdzenie, a potem będą mogli normalnie porozmawiać- Nie, do Ali - jego twarz posmutniała- Obiecała pomóc mi wybrać sukienkę na maturę, ale jej szef właśnie do niej zadzwonił i musiała iść - zarówno Marek jak i Ula nie zauważyli kiedy w holu pojawiła się również Paulina, która podeszła do nich a właściwie do Marka bo Ulę traktowała jak powietrze- Nie wywiązujesz się z naszej umowy kochanie, prosiłam cię przecież abyś nie przyprowadzał kochanek do firmy - mówiąc to objęła Marka tak aby pokazać Uli że Marek jest jej - Ula nie jest moją kochanką i przyszła do Alicji - Marek tłumaczył się- Ja wiem że ty byś nawet palcem nie tknął czegoś takiego ale ona tego nie rozumie i robi wszystko aby wskoczyć ci do łóżka dlatego chcę abyś się jej pozbył z firmy - gdy popatrzył w stronę kanapy Uli już tam nie było dlatego bez słowa do Pauliny skierował się na schody aby dogonić dziewczynę i przeprosić za słowa narzeczonej. Gdy wybiegł z budynku zauważył ją na parkingu należącym do firmy a im był bliżej tym widział, że Ula płacze- Ula, przepraszam cię za nią - mówiąc to przytulił ją mocno, co już zaprzeczało słowom Pauliny, dotknął Ulę nie tylko palcem - Nie przejmuj się nią, ona czerpie przyjemność z poniżania innych osób- Ja nie chcę ci wskoczyć do łóżka - odsunęła się od Marka na bezpieczną odległość- Wiem - mówiąc to patrzył w jej zapłakane oczy, palcem potarł jej policzek - Wiem, że nie jesteś taką osobą. Paulina cię nie zna i dlatego rzuca takimi oskarżeniami. Myśli że jesteś taka jak inne dziewczyny, które kręcą się w moim towarzystwie - telefon Uli zawibrował a ona odczytała SMSa, którego dostała - Wracam do Rysiowa, Ala napisała SMSa, że przeprasza ale szef zarzucił ją pracą więc dzisiaj z zakupów nici. Trzeba przełożyć - dla Uli ten dzień był wyjątkowo pechowy, ciągnęła się do Warszawy przepełnionym autobusem prawie godzinę tylko po to aby usłyszeć oskarżenia w swoim kierunku- Ale przecież ja mogę ci pomóc w wyborze, zobaczę męskim okiem i będzie pięknie - był zmęczony i miał ochotę jedynie na powrót do domu ale chciał jakoś zrekompensować Uli te nieprzyjemności. Wiedział, że gdyby nie kazał Sebastianowi robić raportu to Ala mogłaby wyjść o normalnej porze- Nie musi być pięknie, to matura więc nie muszę się nikomu podobać. Chcę aby było klasycznie, białą bluzkę i czarną spódnicę mam ale jednak maturę piszę trzy dni pod rząd a potem jeszcze dwa rozszerzenia i dwa egzaminy ustne więc głupio codziennie przychodzić w tym samym. Myślałam o tym aby kupić jakąś zwykłą czarną sukienkę - objaśniała swój plan w drodze do Marka samochodu - Tylko nie zabieraj mnie do markowego sklepu bo nie mogę wydać na tą sukienkę więcej niż sto złotych. To taka górna granica a fajnie by było jakbym znalazła coś tańszego - dla Marka ta informacja utrudniała zadanie bo nigdy nie interesował się sklepami nie markowymi, zawsze kupował zarówno dla siebie jak i dla swoich kobiet rzeczy znanych i cenionych marek- A co powiesz na sklep Febo&Dobrzański? - wolał zapytać wcześniej aby potem nie uciekła ze sklepu i nie obraziła się- Odpada, znam wasze ceny i nie zmieszczę się w budżecie- Dostaniesz zniżkę prezesa - uśmiechnął się pokazując dołeczki mając nadzieję, że jego urok, który zawsze działa na kobiety w tym przypadku również zadziała a Ula zgodzi się na zakupy- Nie ma mowy, chcę kupić uczciwie coś na co mnie stać - przyszedł mu do głowy jeszcze jeden pomysł- To zapinaj pasy bo znam miejsce idealne - posłusznie zapięła pasy a gdy przejeżdżali obok drzwi wejściowych do budynku siedziby firmy w drzwiach pojawiła się Paulina - Twoja narzeczona widziała że wyjeżdżamy razem - nie wiedziała czy Marek zwrócił na to uwagę dlatego chciała go o tym poinformować- I bardzo dobrze, nie powinna się tak zachowywać wobec ciebie - Marek nie przejął się informacją, że po powrocie do domu czeka go awantura z tego powodu- Chcesz ją ukarać spędzając czas ze mną? - nie chciała pomagać mu w zemście na narzeczonej- Według warunków jakie wczoraj przedstawiła to mam prawo spotykać się z kobietami więc nie ma podstaw do awantury - wiedział że podstaw nie ma ale awantura na pewno będzie, nie chciał jednak martwić tym Uli - To co to za warunki? - od wczoraj była ciekawa warunków Pauliny- Powiedziała że mogę ją zdradzać, ale mam być uważny aby nikt się nie dowiedział i mam trzymać swoje kochanki z daleka od niej - streścił wczorajszą rozmowę z narzeczoną- Czyli jednak złamałeś warunki umowy bo ona nas widziała - zauważyła przytomnie- Ula nie rozmawiajmy o Paulinie i jej dziwnych pomysłach - cały dzień myślał o Paulinie i jej propozycji a teraz dzięki Uli chciał oderwać myśli od tego tematu - Co tam w Rysiowie? - zapytał po angielsku- A możemy rozmawiać normalnie po polsku? - również po polsku zadała pytanie, chciała z nim porozmawiać a rozmowa po angielsku sprawiała że bardziej skupiała się na tym aby użyć właściwych słów i rozmowa trwała dłużej- Będziemy rozmawiać normalnie po angielsku abyś oprócz sukienki również coś wyniosła korzystnego z naszego spotkania - mówił uparcie po angielsku a Ula widząc że Marek nie odpuści próbowała przekazać w obcym języku że Beatce rosną zęby i dlatego dużo płacze a Jasiek wagaruje. W pewnym momencie gdy zauważyła że wyjechali poza centrum zapytała też dokąd ją zabiera ale usłyszała że to tajemnica, dopiero gdy stali pod wielką halą Marek wytłumaczył gdzie są - To magazyn na stare kolekcje naszej firmy, co się nie sprzeda ląduje tutaj bo Pshemko nie pozwala na utylizację swoich kreacji. Wiem, że zaraz będziesz protestować że to za drogie ale te ciuchy są bezwartościowe. Każdy kogo stać chce mieć garderobę wypełnioną modnymi strojami i dlatego stare kolekcje się nie sprzedają. Znajdziesz tutaj ubrania w dobrym stanie, a nie takie jak w jakiś sieciówkach. I nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu - nie protestowała a zgodnie z prośbą Marka przymierzała wszystko co jej przynosił. Miał dobre oko bo gdy zakładała ubrania wybrane przez niego pasowały idealnie. Ochoczo pomagał również w zapięciu suwaka a także pokazywał w których miejscach materiał źle się układa. Konsekwencją kilku godzin spędzonych w magazynie Ula wracała do domu z dwoma dużymi torbami wypełnionymi ubraniami, Marek wybrał także coś dla Jaśka i Józefa, a dla Beatki niestety nie miał czego ofiarować bo F&D nie posiadało dziecięcych kolekcji. Droga powrotna minęła im obojgu zbyt szybko a gdy dojeżdżali do Rysiowa oboje mieli niedosyt rozmowy. Godzina jednak była zbyt późna na odwiedziny dlatego pożegnali się przy furtce umawiając się na rozmowę telefoniczną kolejnego dnia, Marek bardzo nalegał na regularne długie rozmowy a tłumaczył to oczywiście przygotowaniem do matury ustnej z angielskiego. W drodze powrotnej do domu myślał o czekającej go awanturze z Pauliną bo był pewny, że jego narzeczona nie odmówi sobie przyjemności wytknięcia mu złamania warunków jakie mu postawiła. W tej kwestii nie pomylił się bowiem od drzwi usłyszał że złamał warunki- Nie złamałem bo prosiłaś abym trzymał swoje kochanki z daleka od ciebie a Ula nie jest moją kochanką wiec jej nie obejmują twoje warunki - mówiąc to zdejmował krawat i rozpinał koszulę, marzył o kąpieli i śnie. Lata jednak robią swoje i jedna nie przespana noc oznaczała że będzie zmęczony przez cały kolejny dzień. Gdy był młodszy mógł całymi nocami balować a w dzień był równie produktywny, teraz było zupełnie inaczej. Bał się nawet myśleć o tym jak będzie za dziesięć lat albo za piętnaście- Ty naprawdę nie widzisz, że ona chce wykorzystać twoją litość i rozbić nasz związek? Przecież ona tylko czeka aby wskoczyć ci do łóżka! - Paulina nie ustępowała- Ula nie jest taka! - również podniósł ton głosu - Pozwoliłaś mi sypiać z kim chcę więc myślę, że mam również prawo spotykać się z kim mam ochotę- Możesz się spotykać z każdą ale nie z nią! - krzyczała przez drzwi do łazienki ale on postanowił dalej nie reagować. "Z każdą ale nie z nią" A to niby dlaczego? Dlaczego Paulina widzi większe zagrożenie w Uli niż w kobietach z którymi pozwala mi sypiać? Coraz bardziej jej nie rozumiem, pozwala mi na seks z kim popadnie a nie pozwala spotkać się z fajną dziewczyną z którą mogę porozmawiać o wszystkim. A może to ją boli? Z Ulą rozmawiam o wszystkim a z nią rozmawiam jedynie o przygotowaniach do ślubu. Wybór kwiatów mnie nie interesuje dlatego tylko przytakuję na to co mówi Paulina, to nawet ciężko nazwać rozmową. Nasze kłótnie też rozmową nie są. Ale o czym ja mam z nią rozmawiać? To pytanie zaprzątało mu głowę do momentu gdy zasnął. Myślał o czym mógłby porozmawiać ze swoją narzeczoną ale powoli dochodził do wniosku że mają coraz mniej wspólnych tematów. Ula po powrocie do domu od razu wkładała ubrania do szafy, a gdy wyjęła z torby ostatnią sukienkę pogrążyła się w swoim rozmyślaniach Po co mi taka ładna sukienka? Na maturę się nie nadaje bo kolor nie ten i stanowczo za krótka jak na egzamin dojrzałości. Takie sukienki to się na imprezy zakłada a ja przecież nie chodzę na imprezy. Marek powiedział że wyglądam w niej pięknie i musiałam ją wziąć. W ogóle to dzisiaj dużo miłych słów od Marka usłyszałam, chwalił mój wygląd ale to tylko dzięki tym ubraniom. A może chciał mi w ten sposób zrekompensować to co powiedziała ta jego narzeczona? Ona twierdzi że Marek by mnie nie dotknął a dzisiaj przecież mnie przytulił a potem w tym magazynie również dotykał mnie. Paulina się jednak myliła, chociaż ona pewnie miała na myśli inne dotykanie, a nie takie przyjacielskie. A to nasze to było takie zwykłe przyjacielskie bez przeczytałeś zostaw po sobie ślad, skomentuj :) Moja opowieść rozpoczyna się w momencie gdy Ula odchodzi z pracy po nieszczęsnym zarządzie. Miłej lektury :-)Od nieszczęsnego zebrania zarządu minęło kilka dni. Przez ten czas Marek bezskutecznie szukał jakiegokolwiek kontaktu z Ulą, przyjeżdżał do Rysiowa, wydzwaniał do niej. Ona jednak uparcie nie odbierała jego telefonów i nie chciała się z nim widzieć. Któregoś dnia Ula obudziła się, po raz pierwszy nie myśląc o Marku. Miała za to w głowie zupełnie nowy pomysł, co ma zrobić ze swoim życiem. - Dzień dobry, córeczko – przywitał ją ojciec, gdy przyszedł do jej pokoju. - Dzień dobry, tato – odpowiedziała. W jej oczach po raz pierwszy widział spokój i błysk. - Wszystko w porządku? – zapytał, zaniepokojony. - W porządku, na pewno – powiedziała. - Za chwilę śniadanie – rzucił do niej. - Okej – zgodziła się, podnosząc się z łóżka. Wstała, narzuciła na siebie szlafrok i poszła do łazienki. Dwadzieścia minut później przyszła do kuchni, ubrana i uczesana. - Proszę – ojciec podał jej kubek z kawą. - Dzięki – uśmiechnęła się. – Tato… możesz usiąść? Chciałam ci o czymś powiedzieć. - Coś się stało? – Józef zmartwił się widząc, że jego najstarsza córka patrzy na niego tak zdecydowanie. - Tato… – zaczęła. – Chcę wyjechać z Rysiowa. - Jak to wyjechać? – zapytał zaniepokojony. - Muszę. Muszę zmienić środowisko, otoczenie, nie myśleć o tym, co było. Tutaj… za dużo będzie mi przypominało… - O Marku? – domyślił się ojciec. Pokiwała głową. - Dokąd chcesz jechać? Masz jakieś konkretne miejsce? - Do Gdańska – odpowiedziała. A widząc zdumioną minę ojca dodała szybko: – W nowym mieście nikt nie będzie mnie znał, nie będą pytać, kim jestem. Tam zacznę wszystko kompletnie od początku. - To prawda – przytaknął mężczyzna. – I naprawdę chcesz porzucić Rysiów dla Gdańska? - Nie mam innego wyjścia – powiedziała stanowczo. – Zresztą, to już postanowione. Wyjeżdżam w przyszłym tygodniu. Sprawdzę tylko, za ile można wynająć mieszkanie i rozejrzę się za pracą. Najchętniej chciałabym pracować w banku albo gdzieś w finansach. Przecież pamiętasz, że skończyłam ekonomię na SGH z wyróżnieniem. Ula dokończyła śniadanie i od razu włączyła swój komputer. Napisała aktualne CV i weszła na stronę trójmiejskiego biura nieruchomości, szukając mieszkania w Gdańsku. Po dłuższych poszukiwaniach znalazła dwa i zapisała adresy. Jej uwagę przykuła szczególnie oferta niejakiej Danuty Sławińskiej, która oddawała w najem dwupokojowe mieszkanie. Sławińska? Tak się przecież nazywała Julia. Przypadek?!! Następnego dnia wyciągnęła z pawlacza wielką walizkę i większą torbę i uwijając się jak w ukropie, zaczęła się pakować. Przy tej czynności zastał ją Jasiek. - Ej, siostra, a ty się gdzieś wybierasz? - Tak, postanowiłam, że na jakiś czas przeprowadzę się do Gdańska. - A Marek wie, że wyjeżdżasz? – rzucił brat. Drgnęła, jak zawsze, gdy usłyszała Jego imię. - Przecież już nie pracuję w „Febo & Dobrzański” – przypomniała. – Nie jestem już dyrektorem finansowym. Co mnie jeszcze trzyma w Warszawie? - No tak – zgodził się z nią brat. – I kiedy wyjeżdżasz? - W przyszłym tygodniu. Znalazłam ofertę mieszkania do wynajęcia i jeśli będzie aktualne, to będę chciała uciec stąd jak najszybciej. - Kurczę, będzie nam ciebie brakowało – powiedział. – Ale właściwie…, dlaczego ty od nas uciekasz? W oczach brata była taka troska, że postanowiła mu zaufać i powiedzieć o wszystkim. - Marek mnie skrzywdził – powiedziała cicho. – Okłamał mnie… oszukał… Nie potrafiła się pohamować, powiedziała Jaśkowi całą prawdę. - Dlatego muszę wyjechać – zakończyła. – Pshemko chciał mi dać namiary na swoją samotnię, ale ja tam nie pojadę. Wyjeżdżam do innego miasta, chcę zacząć wszystko od początku. - Będzie nam ciebie tutaj brakowało – Jasiek mocno uściskał siostrę. – Ale mam nadzieję, że o nas nie zapomnisz. - Nie zapomnę – przyrzekła. Kiedy Beatka dowiedziała się o wyjeździe siostry, była bardzo smutna i przygnębiona. Z jednej strony była zła na Marka, że skrzywdził jej siostrę, a z drugiej na Ulę – że siostra już nie będzie z nimi mieszkała. Przyglądała się tylko spakowanym bagażom i patrzyła na siostrę ze łzami w oczach. - Ale zaprosisz nas do siebie, gdy się urządzisz? – zapytała. - Obiecuję, że was zaproszę – przyrzekła Ula. – Zabiorę cię na wycieczkę po Trójmieście, odwiedzimy sopockie molo… Zobaczysz, że spędzimy miło czas. - Będę tęsknić – powiedziała Beti, przytulając się mocno do siostry. - Ja też, koteczku. Ale Gdańsk nie leży na końcu świata – ucałowała ją. – Obiecuję, że będę często dzwonić i przyjeżdżać. Nie martw się. Dwa dni później Alicja odwiozła Ulę na dworzec i pomogła jej z walizką i torbą. Ula podeszła do kasy i kupiła bilet na pociąg do Gdańska. Na dworcu żegnali ją Ala, tata, Jasiek i Beatka. - Tylko pamiętaj, jak będziesz czegoś potrzebowała, to dzwoń – powiedział ojciec. – Pani Ala ma samochód, wsiądziemy i przyjeżdżamy do ciebie. - Odezwę się do was, gdy tylko się urządzę – obiecała – nie martwcie się o mnie. – Zanim pociąg ruszył, ścisnęła po raz ostatni rękę ojca. – Bardzo was kocham. Ojciec, Alicja i rodzeństwo jeszcze długo obserwowali, jak InterCity do Gdańska odjeżdża z warszawskiego dworca. Józef czuł, że jest mu ciężko. - Będzie mi jej w domu brakowało – westchnął. - Przecież Gdańsk nie leży na końcu świata – pocieszyła go Alicja. – Zawsze możemy wsiąść w mój samochód i w kilka godzin ją odwiedzić. Ula odnalazła bez trudu swój przedział i wsunęła walizkę w przegródkę na bagaż. Zajęła swoją miejscówkę przy oknie i przymknęła oczy. A więc wyjeżdżam. Zostawiam za sobą Rysiów, Warszawę… ten cały Febo-Dobrzański świat… Marka… Zaczynam nowy etap w moim życiu. Co mi przyniesie? Czy tam zapomnę o tym, co przeżyłam w Warszawie? Przed oczami Uli jak krajobraz za oknem przelatywały wspomnienia. Pierwsze spotkanie przed firmą, kiedy dał jej dziesięć złotych, myśląc, że na coś zbiera. Jak palnęła nieopatrznie, że Marek nie kocha Pauliny. Jak uratowała go z wypadku. To, jak uratowała go przed półnagą Klaudią, która zamknęła się w jego gabinecie. Jak uwolniła jego – nagiego – z kajdanek i pracowali razem do rana. Jak ją awansował na asystentkę. Jak wzbudziła jego zainteresowanie, rozmawiając po niemiecku z ważnym gościem. Jak wzięła dla niego dwa kredyty, jak go ratowała. Jak w końcu go pocałowała, kiedy odwiózł ją na Gwiazdkę, i jak to on ją pocałował. Ich randka w palmiarni. Nocna randka nad Wisłą. Jej awans na dyrektora finansowego po odkryciu machlojek Aleksa. Ich wyjazd do SPA, a potem ujawnienie ich spraw. Muszę o tym zapomnieć. W Gdańsku na pewno to mi się uda. Zaczynam nowe życie. Bez Marka… Tymczasem Marek również wędrował wśród burzy po lesie. Mokre ubranie, stanowiło dyskomfort, zapadający zmrok, nadciągał nieubłaganie. W dodatku musiał zerkać na drogę wytyczoną w lusterku, prowadzącą do kryjówki Uli. Chciał odnaleźć zagubioną, ale miał nadzieję, że zła czarownica nie zrobiła jej żadnej krzywdy. Chciał tylko ją ujrzeć i bezpiecznie odprowadzić do domu. Wolałby, żeby zapomniała, że kiedykolwiek była rusałką i aby nie dowiedziała się w żaden sposób o jego nowych zdolnościach. Chciał znaleźć się w bezpiecznym domu, przeglądając galerię zrobionych przed laty zdjęć. Jednak Jasmin obiecała mu, że go znajdzie. Brzmiało to intrygująco, wspominała o zmienionym wyglądzie, że gdy ją ujrzy wszystko się zmieni. Kim mogła być? Czemu miałby ją bardziej znienawidzić niż teraz? Nie dawało mu to spokoju. Szalone pocałunki z nimfą, zostały mu głęboko w pamięci i wracały jak fale uderzające o brzeg oceanu. Otrząsnął się z przemyśleń, kolejny raz przecierając lusterko ze strug wody. Wyglądało na to, że zbliża się do chatki na drzewie, którą widział niedawno w zwierciadełku. Burza powoli uspokajała się, choć nadal mocno padało. Marek na chwilę schował się pod większym, omszałym kamieniem, aby odpocząć. Błyski na niebie oddalały się coraz bardziej, a grzmoty cichły. Wyglądało na to, że maszerował całą noc, gdyż powoli robiło się szarawo. Deszcz przestał w końcu padać, a niebo pojaśniało poranną jutrzenką. Wyruszył więc dalej w drogę, targany wątpliwościami. Zdawało mu się, że jest już na miejscu, gdyż zobaczył stare drzewo z domkiem , oraz jeziorko otoczone bagiennym terenem, na który się nie zapuszczał. W chatce paliło się światło. Postanowił więc ostrożnie zbliżyć się w jej okolicę. Nagle zauważył, że drzwiczki się uchylają bardzo powoli i wykrada się nimi półnagi chłopak. Nie mógł wiedzieć kto to taki. Postanowił mimo wszystko przyjrzeć się mu uważniej. - Stój! - zawołał Marek, ale wodnik zaczął szybko uciekać. Marek w mig go dogonił, gdyż treningi Koro mocno poprawiły jego kondycję. - Puść mnie! Muszę uciekać stąd jak najdalej. Nie przeszkadzaj mi! - krzyczał przerażony Sulez. - Spokojnie. Nic ci nie zrobię, przed kim uciekasz, przed Czarna rusałką? - Nie, przed kimś o wiele gorszym. - powiedział z przerażeniem w oczach. - A co robiłeś w domku czarownicy? - Opowiem ci wszystko, ale chodźmy dalej od tego miejsca, błagam cię! - chłopak padł na kolana oglądając się jednocześnie, czy rusałka przypadkiem nie wstała. - Dobrze, więc chodźmy, może do tej jaskini tam dalej, widzisz? - odparł Marek pokazując na skałę pokryta mchem. - Może być, byle szybko. Marek przeklinał w duchu, że znajdował się tak blisko Uli, a znów nie mógł jej ujrzeć. Jednak wodnik wydawał się bardzo wystraszony, więc postanowił go spokojnie wysłuchać. Weszli do małej groty i dopiero wtedy błotniak odetchnął. - Jestem Sulez, wodnik. Czekaj, czy myśmy się kiedyś nie spotkali? - zaczął się przyglądać chłopakowi z przymrużonymi lekko oczami. - Mam na imię Marek. - O nie! To ty chcesz zniszczyć las! - wykrzyknął Sulez - Czekaj, nie uciekaj! - zatrzymał go chłopak – Zapytam najpierw, czy rozmawiałeś z pewną rusałką ubraną na biało o długich blond włosach? Błotniak zdziwił się skąd to wszystko wie, ale pokiwał potakująco głową. - Uspokój się, jestem czarodziejem i nie chcę niszczyć żadnego lasu ani niczego innego. Drugie pytanie, czy ta rusałka ma na imię Jasmin? Wtem wodnik otworzył szeroko usta ze zdziwienia i pokiwał kolejny raz na tak. - Zabawne, ale chyba pół lasu ją zna. - Doprawdy, chyba masz rację. Opowiem ci co mi się przydarzyło, nie uwierzysz. Sulez zaczął opowiadać wszystko od początku, od momentu jak przez niego Marek uciekł, oraz jak sam przyprowadził nimfę do wioski, a kiedy zaczął opowiadać dalej, jak się z nią całował, chłopaka ogarnęło dziwne uczucie. Z jednej strony miał ochotę użyć siły i powalić na ziemię biednego wodnika, z drugiej zaś wiedział, co Jasmin potrafi. Poczuł do niej pogardę, jak mogła uwodzić naraz dwoje nieświadomych młodzieńców. Utwierdziło go to w przekonaniu, że nie może jej ufać. Potem błotniak dodał o wyprawie przez las w burzę oraz o tym, że rusałka użyła czarów o niewyobrażanej sile. Na końcu wspomniał co robiła w chatce, knując przeciwko Czarnej rusałce. Marek zrozumiał, że w środku domku, nie znajdzie ani Uli, ani czarownicy, tylko pogrążoną we śnie Jasmin. W pierwszej chwili chciał iść tam, wygarnąć co o niej myśli, ale szybko ochłonął. Z tego co mówił wodnik, to chciała skrzywdzić jego sąsiadkę, nie mógł do tego dopuścić. Otworzył lusterko i jeszcze raz wywołał obraz nastolatki. Tym razem zobaczył, że siedzi gdzieś głęboko pod ziemią z dwoma czarownicami. - Kto to jest? - zapytał zaciekawiony Sulez. - Znajoma, którą zagubiłem w lesie. Ma na imię Ula. - Jaki ten las mały, spotkałem ją niedawno. - Naprawdę? - uradował się Marek – I co? Jak się czuje? - Wyglądała na szczęśliwą, ale nie wiem czemu siedzi z tą wiedźmą Semeną. Chłopak pomyślał, że może skoro został czarodziejem, to coś podobnego spotkało Ulę, tylko ze strony sił zła. Przeszły go ciarki na samą myśl. Nie dość, że rozwścieczył Jasmin, która nie wiadomo kim jest naprawdę, to jeszcze z Uli zrobili czarownicę. - Sulez? Pójdziesz ze mną szukać tej dziewczyny? Zanim Jasmin ją znajdzie? - Nie ma problemu, wolę z tobą podróżować, niż z tą nieobliczalną rusałką, co niszczy rękami drzewa. Podali sobie dłonie na zgodę, jakby nigdy między nimi nie było konfliktu. Wyszli ostrożnie z groty, kierując się ścieżką, wytyczoną na powierzchni zwierciadełka. Czekała ich długa droga, ale przynajmniej nie kroczyli przez las samotnie. ***** Głęboko pod ziemią w jaskini, Ula wraz ze swoją nauczycielką, pomagały Roanie przygotowywać jedzenie. Obierały ze skórki podziemne owoce i wyciskały z nich sok. Xyn uciekał jak najdalej, żeby nie zostać pochlapanym słodkim nektarem. Czarownica przygotowywała w tym czasie tutejsze ryby, które różniły się znacząco od tych, które widywała w strumieniach czy jeziorach. Zamiast oczu miały czułki, oraz były malutkie. Krzątając się przy przygotowaniach, Roana przypomniała sobie, że nie przyniosła ważnego składnika. - Semeno? Pamiętasz gdzie rosną cemonowe grzyby? - zapytała pospiesznie. - Oczywiście, jak mogłabym zapomnieć, pewnie mam iść je pozrywać? - Byłoby miło, bo ja oprawiam ryby. - W porządku, ale trochę mi to zajmie, za ten czas zaopiekuj się Ulą. - odparła zatroskana Czarna rusałka. - Zapewniam cię, że nie będziemy się w tym czasie nudziły. - zażartowała czarownica. Semena oddaliła się gdzieś, wychodząc z pomieszczenia. Zapanowała niezręczna cisza. Roana nie wiedziała jak zacząć rozmowę, ale w końcu się odezwała pierwsza. - I jak tam po naukach u Semeny? - Zdobyłam więcej wiedzy, niż w szkole wśród ludzi. Semena uczyła się od Ciebie? - Oczywiście. Początki były trudne, ale sama widziałaś co teraz potrafi. - zaśmiała się Roana przerzucając oporządzoną rybę do miski. - Jak ona tu trafiła, droga jest bardzo zawiła. Nie wiedziałabym, że tutaj ktoś mieszka. Trafiła na trudny temat, gdyż czarownica zamilkła. Denerwowała ją cisza, więc kontynuowała. - Semena była kiedyś zwykłą rusałką, prawda? - W istocie. - odezwała się po chwili Roana. - Musiała dowiedzieć się o mnie od moich znajomych czarownic. Widocznie mnie polecały, skoro przebyła tak daleką drogę. Pamiętam jak dziś, że padła na kolana, żebym uczyniła ją wiedźmą. Ula się zdziwiła, że Czarna rusałka mogła błagać kobietę o przejście na stronę mroku. - Nie chciałam, aby została tym kim jest teraz. Kosztowało ją to wiele bólu i wyrzeczeń. Rusałki posiadają zdolności, ale nie takie jak czarownice. Musiała najpierw wchłonąć magiczną moc. Uwierz, to zmienia od środka. Od urodzenia jestem czarownicą, ale Semenę podziwiam jak to dzielnie zniosła. Towarzyszy przy tym nie mały ból. Dziewczyna wyciskając owoce zastanawiała się co ma powiedzieć, ale kobieta kontynuowała. - Skrzywdzili ją do głębi. Kochała potajemnie tego czarnoksiężnika, a okropna Jasmin wyrządziła jej piekło. Kiedy wysłuchałam jej historii, pomimo wszystko postanowiłam pomóc. Wie, że już nigdy nie będzie mile widziana u rusałek, ale kiedy uznały ją za czarownicę, postanowiła nie wyprowadzać ich z tego przekonania i nią w istocie zostać. Być może miała cicha nadzieję, że dzięki temu odzyska Falona, kto to wie. - To smutne. Chciałabym jej pomóc, ale nie wiem co robić. Nie mam żadnych mocy. Jeżeli potrzeba to też zostanę czarownicą, jeśli tylko to jej pomoże. - Nie waż się nawet! - oburzyła się Roana. - Masz inne zadanie do wykonania. Twoje przeznaczenie to moc dobra. Twoje znamię na ramieniu świadczy, że jesteś wysoko urodzona. Dziewczyna obróciła wzrok w stronę swojego ramienia i zaczęła baczniej przyglądać się sobie. - Kim jestem, nie rozumiem? - zapytała zdziwiona. - Księżniczką moja droga, nie może być inaczej. Dziewczyna wypuściła owoc, który poturlał się po podłodze. Nie wierzyła, aby to mogła być prawda. W tym momencie do pokoju weszła Semena. Postawiła koszyk z grzybami na stoliku i podeszła do Uli widząc,że źle wygląda. - Co ty jej zrobiłaś? - wystraszyła się Czarna rusałka, przytulając osłupiałą dziewczynę. - Semeno, zdziwi cię co powiem, ale Luna się odnalazła. - Tak? A gdzie ona jest? Roana uśmiechnęła się, odłożyła ryby pokazując na gościa porozumiewawczym gestem. - Siedzi tutaj i obiera owoce. - powiedziała i wyszła zostawiając je same w pomieszczeniu. Semena patrzyła zdziwiona na zszokowaną Ulę. Wyglądała tak, jakby widziała ją pierwszy raz na oczy. Dziewczyna wstała ze stołka, chcąc zrobić krok, ale natychmiast straciła przytomność. Semena do niej podbiegła, a łza spłynęła jej po policzku. Kobieta szybko położyła nieprzytomną na łóżko, cucąc specjalnymi olejkami. Kiedy otworzyła wreszcie oczy, popatrzyła na Semenę, jakby pytała, czy śni. - Wasza wysokość, jak mogłam cię tak źle traktować. Wszyscy myśleli Luno, że nie żyjesz, a tu taka radość. - Wstań. - powiedziała Ula pośpiesznie. - Traktuj mnie tak samo, bo nic się nie zmieniło, jestem Ula, pamiętasz? I niech tak pozostanie. - po tych słowach wstała i dalej zaczęła obierać resztę owoców. Semena wyszła do Roany, żeby porozmawiać. Wiedziała, że Uli jako Lunie grozi więcej niebezpieczeństw, o których nie ma pojęcia. Dotarło do niej dlaczego Jasmin tak zależało na odnalezieniu niewiasty. Wyglądałoby na to, że chce jej zrobić krzywdę. - Jak zorientowałaś się, że Ula to Luna, nawet mnie nie przeszło to przez myśl. - Jestem czarownicą nie z wyboru a urodzenia, więc mam pewne zdolności,których ty nie posiadasz. Od razu kiedy ją zobaczyłam, wiedziałam, że jest w niej coś wyjątkowego. Mogę być pewna, że tak samo wyczuła ją Jasmin. - Czy to możliwe, abyśmy miały do czynienia z sefidą? Co takie istoty potrafią? Roana zamyśliła się chwile, po czym poszła po kielich z trunkiem. Wychyliła porządnego łyka, jakby chciała upić zmartwienie. - Rzadko się mylę. Musiała niedawno odkryć kim jest, ma ukryty plan, o którym się nie dowiemy. Sama pewnie nie wie dlaczego to robi. Te istoty mają taką mentalność, są z gruntu złe. Nie słyszałam o dobrych sefidach. Trzeba ją powstrzymać zanim odgadnie, co tak naprawdę potrafi zdziałać. Semena również sięgnęła po kielich, wyobrażając sobie straszne sytuacje. Pamiętała koszmarne opowieści z dzieciństwa o sefidach, wystarczyła jedna aby doprowadzić do tragedii. - Przecież Jasmin jest od dziecka rusałką, pamiętam ją od maleńkiego, dlatego się z nią przyjaźniłam i ufałam jej. Dopiero później coś się w niej odmieniło, nie zauważyłam kiedy. - Być może doszło do niej kim jest i realizuje swój plan powoli. - A jak wyglądają sefidy bez swojego kamuflażu? - Tego nikt nie wie. Ta istota, co zaatakowała dawno temu, cały czas miała postać kobiety. Zginęła, została roztrzaskana w pył, zanim rozwinęła swoje zdolności w pełni. Taki koniec jest im pisany, inaczej nas czeka zagłada. Rusałka zamyśliła się. Zrobiło się jej żal Jasmin, pomimo wyrządzonych krzywd. Czyżby została zaprogramowana na zniszczenie, nie zdając sobie z tego sprawy? Musi zginąć, aby zapanowała równowaga, przerażało ją to w głębi duszy. - Roano, kiedy wychodzimy na powierzchnię?- zapytała zniecierpliwiona kobieta. - Im wcześniej tym lepiej, nie ma na co czekać. Jeżeli to co przeczuwam jest prawdą, to aż boję się o nasz los. Zjemy, wezmę ze sobą amulety i możemy wyruszać. - odparła czarownica wychodząc, aby dokończyć swoje obowiązki. Rozumiała, że czasy są niespokojne, więc kolejny konflikt jest nieunikniony. Na myśl o tym, że będzie zmuszona wyjść na powierzchnię, przechodził ją dreszcz emocji. Rozdział III Po 15 minutach dotarli na miejsce. Zatrzymali się na parkingu przy ul. Rudnickiego i podeszli do budynku po przeciwnej stronie drogi. Magda odczytała szyld : „Salon Urody Monique”. Nagle strasznie się zaczęła stresować. - Magdaleno, wchodzimy – zawołał ją mistrz. Lecz ona stała cały czas w miejscu nie mogąc zrobić ani kroku. W końcu się odezwała: - Mistrzu, ja nie mogę, muszę wracać do firmy, mam dużo pracy – próbowała przekonać Pshemko do powrotu, lecz mistrz był nieugięty: - Praca nie zając, nie ucieknie. Marka nie ma przecież, a Violetta obiecała, że się wszystkim zajmie. Choć co do Violetty to miałbym wątpliwości – tu się zawahał, ale nie trwało to długo – Tu nam zejdzie około dwóch godzin, potem i tak jedziemy do firmy, bo z magazynu mamy wybrać dla Magdaleny kreacje. A później Magdalena może wracać do pracy. Ale od tej wizyty nie uciekniesz, duszko. - Powiedział i się triumfalnie uśmiechnął. Wiedział, że nie będzie miała już argumentów aby dalej oponować. - No dobrze, wchodzimy. - powiedziała zrezygnowana dziewczyna i posłusznie wkroczyła do budynku za Pshemko. Od razu uderzył ją przyjemny klimat tego miejsca. Znajdowały się tu trzy gabinety: fryzjer, kosmetyczka i solarium. W każdym z nich obsługiwanych było po trzech klientów jednocześnie. Widać, że salon ten miał dobrą renomę gdyż była ogromna kolejka w każdym z gabinetów. Pshemko podszedł do młodej fryzjerki, która właśnie modelowała włosy pewnej starszej pani. - Witaj moja droga Moniko – przywitał się z kobietą. Miała długie brązowe włosy, upięte w warkocz, brązowe oczy. Była bardzo szczupła i ubrana w zwiewną tunikę w kwiaty, czarne jeansy i baleriny. - Mistrzu, witaj! - odpowiedziała rozentuzjazmowana i uścisnęła go serdecznie. - Co cię tutaj sprowadza? Ostatnio rzadko zaglądasz – pożaliła się. - Duszko, wszystko przez to, że teraz tworzymy z Wojtusiem nową kolekcję jesienno – zimową – powiedział Pshemko chcąc się wytłumaczyć – A jestem tutaj ponieważ dowiedziałem się, że zawitał do was Mauricio . Prawda to jest? - zapytał - Tak – odpowiedziała Monika, która była właścicielką tego salonu. - Przyjechał wczoraj. - To świetnie się składa, bo mam do niego małą prośbę – po chwili mistrz sobie przypomniał o Magdzie, która stała z tyłu i przysłuchiwała się ich Magdaleno, na śmierć zapomniałem o tobie. Czemu Magdalena milczy? Przecież muszę was ze sobą poznać – to powiedziawszy zwrócił się do fryzjerki – To jest Magdalena, moja nowa znajoma, no i nowa asystentka prezesa – po czym zwrócił się do Magdy – A to jest Monika, właścicielka tego salonu i zarazem moja serdeczna przyjaciółka. - Ponowne zwrócił się do Moniki – W takim razie prowadź nas, duszko, do Mauricio. Mamy niezbyt wiele czasu. - Oczywiście, proszę tędy – powiedziała kobieta i zaprowadziła ich na zaplecze, gdzie przebywał słynny włoski stylista, Mauricio Contadore, przyjaciel Pshemko z dawnych lat. Gdy weszli właśnie rozmawiał ze swoim asystentem. Nagle usłyszał za sobą tak dobrze znany mu głos: - Mauricio, przyjacielu, witaj ponownie w Polsce! - wykrzyknął Pshemko z radością i serdecznie uściskał mężczyznę. Całkiem przystojny ten Włoch – pomyślała Magda – ale Marek, jak dla mnie, jest od niego sto razy przystojniejszy – i zaczęła myśleć o nim, o tym co teraz robi i co chciała od niego mama. Jej rozmyślania przerwał głos Mauricio, który rozmawiał z Pshemko. - Ile to czasu się nie widzieliśmy przyjacielu? - zapytał mistrza będąc bardzo ukontentowany faktem spotkania go tutaj. - Już dwa lata minęło – odpowiedział mistrz i dodał – od tego czasu sporo się pozmieniało w firmie. - Tak, słyszałem o FD GUSTO. Przepiękna kolekcja, zresztą jak każda wychodząca spod twojej ręki – chwalił Mauricio przyjaciela. A Pshemko słuchał bardzo rad tych pochwał. - Pomysł na kolekcję jednak nie był mój – powiedział po chwili. - A teraz wracając do celu mojej wizyty. Pamiętasz, jak przed dwoma laty zmieniałeś wygląd mojej przyjaciółki, Urszuli Cieplak? - zapytał - Tak, pamiętam. Po tych zabiegach bardzo wypiękniała. - odpowiedział stylista. – A co ma to wspólnego z twoją dzisiejszą wizytą? - zapytał. - Chciałbym ci przedstawić Magdalenę. - wskazał gestem na dziewczynę stojącą za nim. - Jest nową asystentka Marka. I chciałbym cię prosić, żebyś zmienił jej wygląd tak jak kiedyś zrobiłeś to z Urszulą. - Po czym zwrócił się do swojej towarzyszki – Magdaleno, niech Magdalena tu podejdzie. - Dzień dobry – powiedziała Magda i uścisnęła rękę Mauricio. - Widzę, że masz piękne, gęste włosy. Co myślisz o tym, aby lekko je skrócić i zmienić ich kolor? - spytał się Magdy. - Oddaję się do pana dyspozycji – powiedziała dziewczyna i zajęła miejsce na fotelu fryzjerskim, który wskazał jej stylista. Wszyscy ludzie patrzyli na nią ze złością, któraś z młodych kobiet nawet się odezwała: - Przyszła ostatnia, a wryła się bez kolejki. - Na co zareagował Pshemko: Pracownicy Febo&Dobrzański przychodzą tutaj nie do Moniki tylko do Mauricio Contadore, włoskiego stylisty, a on pracownikiem tegoż salonu nie jest i do niego kolejka nie obowiązuje. - Po tych słowach mistrza buntownicza młoda kobieta zamilkła. Natomiast projektant zwrócił się do stylisty: - Mauricio, zrób tak by wszystko pasowało do owalu i wyglądu twarzy oraz aby było według najnowszych trendów. - Jasne, zrobię ją na bóstwo. - Po czym zwrócił się do Magdy: - Obiecuję, że nikt w firmie cię nie pozna. Każdego swoim wyglądem powalisz z nóg – uśmiechnął się życzliwie i zabrał się do pracy. W tym samym czasie na piątym piętrze biurowca FD pracował w swoim gabinecie mężczyzna w wieku przybliżonym do wieku prezesa. Ubrany był w szary, połyskujący, szykowny, garnitur, granatową koszulę i szal w czarno – białą kratkę. Był to Aleksander Febo, dyrektor ds. finansowych, odwieczny wróg Marka, wiecznie podkładający mu kłody pod nogi. Jednak ostatnio się uspokoił. Senior Dobrzański w końcu poznał prawdziwe oblicze swojego przyszywanego syna i zagroził mu, że jeśli nie zmieni swojego postępowania zostanie zwolniony dyscyplinarnie bez względu na to, że jest współwłaścicielem. Aleksa perspektywa utraty posady bardzo zaniepokoiła i postanowił skupić się na swoich obowiązkach. Właśnie pracował nad rozliczeniami gdy nagle drzwi go gabinetu otwarto z hukiem. Poniósł głowę znad papierów i ujrzał Paulinę, która wpadła niczym burza i była bardzo wściekła. - Paulina........ - próbował jej powiedzieć, że jest zajęty, ale nie dała mi dojść do słowa i bezceremonialnie mu przerwała: - Co za bezczelność. Żeby tak potraktować ambasadora firmy, i zarazem jej współwłaściciela! - była bardzo oburzona - Co się znowu stało? - spytał zniechęcony. Męczyły już go jej te nieuzasadnione niczym żale i pretensje do całego świata. - Marek zatrudnił nową asystentkę – odpowiedziała zadzierając przy tym lekko nosa. - To chyba dobrze – powiedział i powrócił do analizowania dokumentów. Jednak siostra znowu mu przerwała: - A ty wiesz jaka to prostacka dziewucha?! Zatrudnił drugą Brzydulę – prychnęła w charakterystyczny sobie sposób. - A jak mnie potraktowała?! Uwierzysz, że ona nie wiedziała kim ja jestem?! - krzyczała panna Febo – Fratello, może ty z tym zrobisz porządek. Jesteś moją jedyną nadzieją pozbycia się tego dziewuszyska. - spojrzała na niego błagalnie. - Paulina, ale teraz jestem zajęty – powiedział Aleks opanowanym głosem. Lecz Paulina nie dawała za wygraną: - Brat, błagam – prosiła go usilnie. - Sorella, zajmę się tym, ale jutro. Wiesz,że Krzysztof mi nie ufa i że śledzi każdy mój ruch. Muszę skończyć dla niego to rozliczenie na jutro. Wiesz dobrze, że jeśli tego nie zrobię to mnie wywali na bruk – dopiero ten argument wysunięty przez brata pohamował zapędy Włoszki - No dobrze. Ale zajmiesz się tym jutro na pewno? - zapytała z obawą w głosie - A czy ja cię kiedyś zawiodłem lub nie dotrzymałem danego ci słowa? - trochę zabolało go to, że Paulina w niego wątpi. - Nie. Przepraszam. Ale ja tej prostaczki nie będę tolerować w naszej firmie. Dziękuję ci bardzo – powiedziała to, podeszła do niego i pocałowała go w policzek. - W takim razie ja ci już dłużej nie przeszkadzam. Do zobaczenia u mnie na kolacji. Ciao! - powiedziała i wyszła zamykając za sobą drzwi. Opadł bezsilnie na fotel i ciężko westchnął. Skoro Marek zatrudnił tę dziewczynę to musi być naprawdę dobra w tym co robi – rozmyślał. - Jutro pójdę i się z nią zapoznam. Odkąd Cieplak wyjechała Marek nie zatrudnia byle kogo. Spojrzał na zegarek i zabrał się ponownie do pracy. Tymczasem w „Salonie Urody Monique” młoda, niewysoka kobieta przyglądała się swojemu obiciu lustrzanemu z niedowierzaniem. I gdyby nie ubiór pewnie sama siebie by nie poznała. Miała teraz kasztanowe, przycięte włosy, ułożone falami. Na twarzy miała lekki, naturalny makijaż, dobrany do koloru jej cery. Okulary zastąpiono soczewkami kontaktowymi. Była zachwycona swym nowym wyglądem. O kurczę. To naprawdę ja? Nie wiedziałam, że zmiana fryzury i makijażu może aż tak zmienić wygląd. Pomysł z soczewkami był trafiony w dziesiątkę. Rozmyślania Magdy przerwał Pshemko: - I jak, Magdaleno? Podoba się? - zapytał się z uśmiechem. - Jest przepięknie. Gdyby nie te ubrania to nie poznałabym samej siebie – wzruszona dziewczyna podeszła do Mauricio i go wyściskała: - Dziękuję panu bardzo. Teraz nie muszę się wstydzić tego jak wyglądam. Jest pan mistrzem w swoim fachu – pochwały te bardzo schlebiały styliście. Podziękowali Monice za udostępnienie im stanowiska fryzjerskiego, pożegnali się ze wszystkimi i ruszyli w drogę powrotną do firmy. Po drodze oboje milczeli. Magda rozmyślała nad tym, jak na jej wygląd zareaguje Marek. Natomiast mistrz myślał o tym , jakie kreacje byłyby dla dziewczyny idealne. Po 15 minutach jazdy zajechali na parking przy FD, weszli do biurowca i wjechali na piąte piętro. Tak się im udało, że było już po siedemnastej i w firmie byli tylko oni oraz pan Władek, Viola i Wojtek. Ten ostatni szperał w magazynie i wyszukiwał kreacje podkreślające atuty figury Magdy. Gdy weszli do pracowni Violetta i Wojtek zaniemówili z wrażenia na widok tej pięknej dziewczyny. - O jeżuniu, Magda. Wyglądasz jak milion marek – Kubasińska była pod ogromnym wrażeniem. - Mauricio potrafi czynić cuda – Wojtek natomiast chwalił talent stylisty. - Magda, ale Marek nie może cię zobaczyć wcześniej niż w pracy – zauważyła Viola. - Co ty na to, żebyś dzisiejszą noc spędziła u mnie? - zapytała - To genialny pomysł. Oczywiście, że się zgadzam. Tylko później dam Markowi znać, że nocuję u ciebie - Dobrze, dość tych pogaduszek. Idziemy wybierać i przymierzać kreacje- powiedział Pshemko i skierował się w stronę magazynu, a za nim szli pozostali. Bardzo długo zeszło im przeszukiwanie całego magazynu, ale w końcu udało im się znaleźć sukienki, spodnie, spódnice, bluzki, żakiety, buty oraz dodatki. W trakcie przymierzania ostatniej kreacji usłyszała dźwięk przychodzącego SMS-a. Była to wiadomość od Marka: Magda, wybacz ale zostaję na noc u rodziców. Adres i klucze masz w pierwszej szufladzie mojego biurka. Przeczytała z uśmiechem na twarzy i od razu odpisała: Nic się nie dzieje. Ja i tak dzisiaj nocuję u Violetty. Taki babski wieczór :). A jak tam u rodziców?. Po chwili otrzymała odpowiedź: Tak. Wszystko dobrze. Mama użyła podstępu aby mnie zwabić do nich i nie chce mnie puścić, bo twierdzi, że muszę się podpaść :D. Pozdrów ode mnie Violkę i życzę Wam udanego wieczoru. Do jutra :). Wrócili do pracowni, spakowali wszystkie rzeczy do toreb. Magda poszła do gabinetu prezesa, otworzyła rzeczoną szufladę i wyjęła z niej komplet kluczy i kartkę z adresem. Wróciła do pracowni, podała Wojtkowi adres: Sienna 12/20 i pojechali zawieść wszystkie torby z ubraniami. Do Violetty zabrała tylko jedną z ubraniami, które miała założyć jutro do pracy. Do Pomiechówka dojechały około 23:00. Magda poszła wziąć prysznic, a Violetta w tym czasie naszykowała kolację, posłała Magdzie kanapę w salonie. Po kolacji poplotkowały jeszcze chwilę, ale obie były tak zmęczone, że od razu usnęły po wejściu do łóżek. To był dzień pełen wrażeń. Dzień, od którego wszystko miało się zmienić. serialu Na dobre i na złe FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj Opowiadania o Agacie i Marku by fanwiki Forum Strona Główna -> Stare opowiadania Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat Autor Wiadomość HaveDreamSite AdminDołączył: 29 Lis 2017Posty: 1656Skąd: Poznań Wysłany: Wto Gru 05, 2017 4:43 pm Temat postu: Opowiadania o Agacie i Marku by fanwiki Agata otwiera oczy. "Czy ten cholerny budzik nie mógł zadzwonić później?" - to pierwsza myśl jaka przychodzi jej do głowy. Leniwie przeciera oczy i zerka na zegarek. Niestety jeżeli chce się umyć i coś zjeść musi opuścić ciepłe i wygodne łóżko. Lekarka idzie do łazienki, a ściślej mówiąc pod łazienkę którą zajmuje Przemek. Wiki jest jeszcze w pracy, a Borys nie wrócił z imprezy. Marcin, ten szczęściarz, zaś dziś ma na popołudniówkę. Internistka czeka jakoś z dwadzieścia minut, myśląc, że osoba która tyle czasu spędza w łazience ma dobre predyspozycje do bycia kobietą. Sama nie zastanawia się czy ta myśl jest mądra. Gdy Przemek wychodzi Agata wchodzi pod prysznic. - Aa. Znów nie ma ciepłej wody - mówi po cichu. Z jakieś 25 minut później nasza bohaterka w swoim pokoju przebiera się w jeansy, jakąś niebieską koszulkę i granatową bluzę. Robi sobie na spokojnie kanapki, jednak aby zdążyć do pracy musi je zjeść w biegu. --------------------------------------------------------------------------------------------------------------- - Robimy podstawowe badania. Krew, toksykologia. Zresztą nie będę siostrze podstawowych badań wymieniać. - mówi Agata - Zostawiamy panią na bliżej nieokreślony czas na oddziale. Sama zrobię pani potem USG - tym razem internistka zwraca się do pacjentki. Gdy młoda kobieta jest zabierana na oddział przez sanitariuszy na izbę wchodzi Nina w towarzystwie młodego, około 30 - letniego mężczyzny który ma czarne włosy i jest ubrany w kitel lekarski. - Jak widzę w tym szpitalu same piękne blondynki - mówi mężczyzna i wyciąga rękę do Agaty - Marek Rogalski, nowy kardiochirurg - przedstawia się , a Agata ściska rękę i mówi - Agata Woźnicka, internistka. Nina, przyszłaś mi pomóc? - - Nie. Robię naszemu nowemu koledze małą wycieczkę krajoznawczą. Teraz muszę mu pokazać blok operacyjny i bufet - odpowiada Rudnicka Agata kontynuuje dyżur. ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- W pokoju lekarskim siedzi Marek. Czuje się bezpiecznie. Chyba wreszcie uciekł, ale czy na pewno? Powrót do góry HaveDreamSite AdminDołączył: 29 Lis 2017Posty: 1656Skąd: Poznań Wysłany: Wto Gru 05, 2017 4:44 pm Temat postu: Markowi jest wygodnie. Zażywa właśnie snu na kanapie w lekarskim. Operacja była długa i sen, ta błoga czynność jest mu teraz najbardziej potrzebna. Jest po bardzo trudnej operacji, doszło do mocnego krwotoku z aorty. W myślach modlił się by się udało, ale Bóg widocznie miał ważniejsze sprawy. Godziny pracy. Pracy bezsensownej. Pacjent umarł. Nic mu się nie śniło. - Jest pan pilnie proszony na izbę - głos dochodzi nie wiadomo skąd. - Jest pan pilnie proszony na izbę! - powtarza się głośniej, a Marek czuje, że ktoś go szturcha. Otwiera oczy. Widzi pokój lekarski i Agatę nad kanapą. - Przepraszam, że pana budzę, ale jest pan pilnie proszony na izbę - mówi Agata. - Marek, a nie żaden pan - odpowiada lekarz i wybiega z pokoju. Przebiega korytarzem, uważając by w coś nie wpaść. Na izbie jest Sambor, a po chwili wchodzi na nią Agata, która od biegu woli szybki sposób chodzenia. Ukochany Niny pochyla się nad młodym, może 21 letnim chłopakiem. W kącie przy biurku siedzi pielęgniarka, jest tu też dwóch sanitariuszy, czyli krótko mówiąc mały tłum. - Co mamy kolego? - pyta kardiochirurg który wczoraj poznał Michała - Prawdopodobnie niedotlenienie lewej komory - rzuca ojciec Krzysia. - Prawdopodobnie to z mało. Musi ją dokładnie zbadać wnikliwy internista - mówi Rogalski - Albo internistka. Ja się nią zajmę - mówi Woźnicka - Czy on aby nie jest za młody na niedotlenie którejkolwiek komory serca? - dziwi się Marek - Przyznał mi się, że potrafi wypalić do 6 paczek, spożywa narkotyki i pije alkohol. Prawdziwy nałogowiec - mówi Sambor - To straszne - mówi Agata - Moglibyście nie prawić mi morałów? - pyta chłopak - Nawet mimochodem - - Zabrać go na oddział - mówi internistka do sanitariuszy - To straszne! - Agata z wrażenia zatyka sobie usta dłonią - Taki młody chłopak i już tyle nałogów - Smutna rzeczywistość pani doktor - mówi Marek Agata bierze karty młodego chłopaka i wychodząc mówi: - Muszę jeszcze zajrzeć do pacjentki, a potem zastanowię się co z nim robić - ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- - EKG w porządku, ale morfologia nieznacznie podwyższona - mówi Agata na korytarzu. Marek opuszcza Leśną Górę. Czuje się wspaniale gdy patrzy na głębokie oczy tej młodej internistki i przygląda się jej smukłej sylwetce. Może...Nie to niemożliwe. On chyba jej nie kocha. ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Ubrania leżą na podłodze. On ustami dotyka jej czoła, muska jej delikatne, kształtne usta, zostawia ślad na jej szyi. Zaczyna całować jej piersi. Chwilę je pieści, muskając końcówki. Pożądanie jest wielkie. Jeszcze nigdy tak się nie czuł. chodzi w nią. Błoga chwilo trwaj! Ona wtula twarz w jego włosy, a on rzuca ją na łóżko. Wchodzi w nią. Prawie... Cudowne chwile przerywa budzik. Taki szczegół potrafi zepsuć nawet najwspanialszą chwilę. Marek budzi się. Jest sam. Powrót do góry HaveDreamSite AdminDołączył: 29 Lis 2017Posty: 1656Skąd: Poznań Wysłany: Wto Gru 05, 2017 4:44 pm Temat postu: Zimno i wietrzno. Tak w dwóch słowach można scharakteryzować ten poranek. Agata zmierza do szpitala. Śnieg sięga jej prawie do kolan i nie jest to przyjemne. Dodatkowo ten chłodny wiatr. Musi zrobić sobie prawko i kupić chociaż malucha. Niestety wizja podwyżki nie jest bliska,a przy jej obecnych zarobkach...to niemożliwe. Biedne państwo polskie nie docenia trudnej pracy medyków. Ta durna Wiki. To przez nią internistka musiała opuścić ciepłe łóżko w którym było jej tak przyjemnie...Nagle dobiega ją dźwięk klaksonu. - Wsiadaj! - krzyczy Marek zza kierownicy BMW i otwiera przed nią drzwi. Ona się długo nie namyśla. - Kupiłeś to z pensji lekarza? - pyta zdziwiona blondyna - Dostałem po dziadku - mówi kardiochirurg - Zazdroszczę - - Śmierci dziadka? - - Nie..znaczy sorry ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Agata w lekarskim ogląda wyniki młodego chłopaka który wczoraj został przywieziony na oddział. Z gabinetu przed chwilą wyszedł Przemek. Głupi Zapała nie rozumie, że ona nie jest głodna i ma ważniejsze rzeczy od picia kawy. Na szczęście wyniki chłopaka są nie najgorsze. Po chwili wchodzi Marek. - Jesteś zły za rano? - pyta blondyna - Nie. Co dziś jadłaś? - - W zasadzie to nic - Agata nie chce kłamać - Zapraszam do bufetu - - Nie chcę - - Bo się faktycznie obrażę za rano - Agata wstaje i wychodzi. Nie wie dlaczego nie wkurza się na Marka. Powrót do góry HaveDreamSite AdminDołączył: 29 Lis 2017Posty: 1656Skąd: Poznań Wysłany: Wto Gru 05, 2017 4:44 pm Temat postu: Agata siedzi w bufecie. Naprzeciw niej, przy jednym stoliku siedzi Marek. On jest taki przystojny... Gdy jest blisko ona czuje się dziwnie. Czuje dobre wibracje, jakby świat pozytywnie zawirował. Kilka razy zdążyła się zastanowić czy go kocha. Czy można kochać osobę którą zna się tak krótko? A co gdy jest to osoba pokroju Pawła? Jaki jest ten Marek? Wątpliwości wciąż narastają, i ciągle więcej pytań niż odpowiedzi. Nie. Na razie lepiej trzymać tego Marka na dystans, a potem się zobaczy. Tylko ona chyba już traktuje go trochę lepiej niż przyjaciół. Nie. To czysty przypadek, że tylko jemu dała się zaprosić do bufetu i pozwoliła by zamówił jej herbatę i kawałek szarlotki. Przy przyjaciołach jakoś nie czuła tej potrzeby. Tak. To przypadek czysty przypadek. Pani Maria przynosi dwa kawałki szarlotki i dwie herbaty. Oni dziękują. - Długo tu pracujesz? - pyta Marek - Z trzy lata będzie. A ty po pierwszych dniach, jak? - - Wrażenia bardzo pozytywne. Widać zgraną i profesjonalną kadrę medyczną, oraz piękną blondyneczkę z interny - - Nie chciałeś czasem powiedzieć z chirurgii? - Agata ma banana na twarzy - Nie - - Dobra ta szarlotka - - Wszystko z bufetu pani Marii smakuje wspaniale. Co ty taki szczęśliwy? - - Każdy jest szczęśliwy gdy widzi słońce - - Teraz nie ma słońca - - Ty jesteś jeszcze bardziej olśniewająca - - Jedz. Każdej dziewczynie tak zawracasz w głowie? - - Tylko tej która na to zasługuje. - Agata zerka na zegarek. "Cholera" - myśli. Czuje, że przy nim czas stanął i ni zauważyła, że od 10 minut powinna być na oddziale. Musi jeszcze zapłacić. Dlaczego zawsze to mężczyzna płaci? Nie, żeby jej to jakoś przeszkadzało, ale stać ją na samodzielne zapłacenie za szarlotkę i herbatę. Niby to mamy równouprawnienie,a nie we wszystkich kwestiach. Wstaje. - Niestety muszę wracać na oddział - - Rozumiem - Podchodzi do kontuaru z pieniędzmi i kładzie je na blacie. - Ale ja bym zapłacił - - Zarabiam na tyle dużo, że nie ma takiej potrzeby! - to ostatnie już Agata krzyknęła w biegu. ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Jest wieczór. Agata i Wiki siedzą w hotelu rezydentów i popijają piwo. Jest fajna, przyjacielska atmosfera mimo, że są tylko dwie przyjaciółki. Reszta w pracy. - Agatka. Ja się muszę ciebie o to zapytać, bo nie wytrzymam. Kto? - - Co kto? - - Albo inaczej: W kim? - - Mów jaśniej Consalida! - - W kim się zadurzyłaś? - Agata patrzy na Wiki jak na wariatkę - Agata nie oszukasz mnie. Widzę jak się zachowujesz - - W takim razie zakup sobie okulary - Agata za te słowa dostała poduchą - Teraz to nic ci nie powiem - - Och Agatka - Wiktoria robi słodkie oczka - Ale ja sama nie wiem - wyznaje Agata - Kto? - - Marek, ten nowy kardiochirurg. - Powrót do góry HaveDreamSite AdminDołączył: 29 Lis 2017Posty: 1656Skąd: Poznań Wysłany: Wto Gru 05, 2017 4:44 pm Temat postu: Agata siedzi w lekarskim i pije kawę. To już piąta kawa tego dnia, ale nie obchodzi jej to. Oczywiście pacjentom powiedziała by, że nie wolno pić takiej ilości kawy w ciągu jednego dnia, ale ona to co innego. Co jej może się niby stać? Myśli o tym co wczoraj miało miejsce w bufecie. Czy temu uczuciu można dać szansę? Ona i Marek. Nie. To niepoważne. Nie może zaryzykować. Nie po tym jak ją potraktował Paweł. Wciąż pamięta ból i zmartwione twarze chcących jej pomóc przyjaciół. W tej chwili wchodzi Marek i mówi: - Wczoraj w bufecie było miło. Dasz się dziś zaprosić do restauracji? - - Między nami nic nie będzie! Nigdy! - Agata krzyczy, płacze i wybiega. Powrót do góry HaveDreamSite AdminDołączył: 29 Lis 2017Posty: 1656Skąd: Poznań Wysłany: Wto Gru 05, 2017 4:45 pm Temat postu: Agata podnosi ciężkie powieki. Jej skroń przeszywa pulsujący ból. Nie czuje się najlepiej, jest cała rozpalona. Kicha. Chce iść do łazienki, ale nie ma na to siły. Czuje się bardzo słaba. Leży. Po dłuższej chwili do jej pokoju wchodzi Przemek. - Co z tobą? Już późno - mówi chłopak - Nie czuje się najlepiej - Dopiero teraz Przemek zauważa, że internistka jest cała blada. Dotyka ręką jej czoła. - Jesteś cała blada. Powiem w pracy, że dziś cię nie będzie i poproszę Latoszka, żeby przyszedł i cię zbadał. - - Nie ma takiej potrzeby. Jedna gorąca herbata postawi mnie na nogi. - Agata te słowa mówi bez przekonania - Zrobię ci tą herbatę, ale i tak nie ruszasz się dziś z tego łóżka. Mówię to jako lekarz - - Dobrze panie doktorze - ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Agata leży w łóżku. Jest słaba, ale jako, że zażyła już pierwszą dawkę środków jaki przepisał jej Latoszek czuje się lepiej niż rano. Gorąca herbata i odpoczynek też już trochę pomogły, mimo to lekarka ma trzy tygodnie na dochodzenie do siebie. Za te trzy tygodni będzie musiała wrócić do szpitala. Zastanawia się jak spędzi tyle czasu. Kocha to co robi. Kocha leczyć. Słyszy, że ktoś wchodzi do hotelu i zastanawia się kto to może być. Jej przyjaciele powinni być teraz pracy. Może któreś niepotrzebnie przyszło się nią opiekować. Niepotrzebnie, ale w stylu jej przyjaciół. Ona sama świetnie sobie dałaby radę jak zawsze. Nie zgadła, a osoba jaką zobaczyła w drzwiach ją zaskoczyła. Stał tam...Marek! - Po co przyszłeś? Jak weszłeś?! - - Chyba trochę zapomnieli zamknąć - - Po co przyszedłeś? - - Zobaczyć co z tobą - - Nic. W porządku, żyje - - Agata dlaczego mnie odtrącasz - - Niedawno ktoś mnie bardzo skrzywdził. Najgorsze, że zrobił to z miłości. Boję się. - Agata płacze Marek ją przytula, a ona mówi: - Spróbujemy - Powrót do góry HaveDreamSite AdminDołączył: 29 Lis 2017Posty: 1656Skąd: Poznań Wysłany: Wto Gru 05, 2017 4:45 pm Temat postu: Agata jest zdrowa i szczęśliwa. Marek nie okazał się dupkiem, ale Paweł też na początku był całkiem w porządku. Nie! Musze przestać tak myśleć! Nie każdy jest taki jak Paweł, ale jaką mogę mieć pewność... Nie mogę mieć żadnej pewności muszę mu zaufać. Odkąd się zdecydowała jest często niepewna. Z jednej strony czuje przy nim motyle w brzuchu, ale z drugiej. Czy dobrze wybrała? Te myśli ją natrętnie nachodziły od tamtego czasu. Czy nie zasługuje na beztroskie szczęście? Pyta sama siebie. Robi się dziwnie smutna. - Muszę cię prosić o konsultację na izbie - Agata nawet nie zauważyła jak do lekarskiego wchodzi Borys - Jasne, już idę - internistka wychodzi ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Marek opuszcza szpital. Jest środek nocy,przed chwilą skończył operować. chce podejść do swojego samochodu, jednak szybciej podbiega do niego młody mężczyzna w kapturze. - Czego chcesz? - - Grzeczniej! Masz mi dać kopię karty Przemka Kokalskiego. Inaczej twoja ukochana blondi dowie się o twoich sprawach z jej dawnym mężusiem - Pawełkiem. I chyba się to jej nie spodoba - - Po co ci ta karta? - - Nie twój zawszony interes. - - Ok przyniosę - Marek się boi o swój związek. Gdyby wyszło to co robił z Pawłem. To częściowo przez tamte sprawy Paweł nie mógł się rozwieść nim był z Agatą. Nie mogę o tym myśleć! - mówi sobie ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Agata wchodzi do mieszkania Marka. Ten ją zaprasza do środka, daje jej kwiaty i siadają do stołu na którym jest pieczony łosoś i czerwone wino. Marek nalewa wino do kieliszków,zaczynają jeść. - Sam gotowałeś? - - Tak. Chyba się nie otrujesz - - Żartujesz?! To jest pyszne. - - Cieszę się, że ci smakuje kochanie - - Nie miałam bladego pojęcia, że taki z ciebie cholernie dobry kucharz - - Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz - - Jakich na przykład? - - Nieważne. - Gdy skończyli jeść podnieśli kieliszki i powiedzieli zgodnie: - Za nas! - stuknęli się kieliszkami. - Co teraz? - pyta kardiochirurg - Teraz milutko spędzimy czas - odpowiada Agata z bananem na twarzy i zaczyna go całować, a on całuje ją. Pocałunki są bardzo namiętne. Opadają na łóżko. Całują się. On jak dziki zrywa z niej ubranie i sam się rozbiera. Atakuje jej szyje i zostawia na niej ślad. Pieści jej piersi i zatacza delikatnie swoimi dużymi palcami wokół sutków. Nie wytrzymują,podniecenie jest wielkie. Stają się jednym ciałem, a dalsza część tej nocy jest równie upojna. Nie obywa się bez jęków i krzyków rozkoszy. Powrót do góry HaveDreamSite AdminDołączył: 29 Lis 2017Posty: 1656Skąd: Poznań Wysłany: Wto Gru 05, 2017 4:45 pm Temat postu: Agata jest zdrowa i szczęśliwa. Marek nie okazał się dupkiem, ale Paweł też na początku był całkiem w porządku. Nie! Musze przestać tak myśleć! Nie każdy jest taki jak Paweł, ale jaką mogę mieć pewność... Nie mogę mieć żadnej pewności muszę mu zaufać. Odkąd się zdecydowała jest często niepewna. Z jednej strony czuje przy nim motyle w brzuchu, ale z drugiej. Czy dobrze wybrała? Te myśli ją natrętnie nachodziły od tamtego czasu. Czy nie zasługuje na beztroskie szczęście? Pyta sama siebie. Robi się dziwnie smutna. - Muszę cię prosić o konsultację na izbie - Agata nawet nie zauważyła jak do lekarskiego wchodzi Borys - Jasne, już idę - internistka wychodzi ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Marek opuszcza szpital. Jest środek nocy,przed chwilą skończył operować. chce podejść do swojego samochodu, jednak szybciej podbiega do niego młody mężczyzna w kapturze. - Czego chcesz? - - Grzeczniej! Masz mi dać kopię karty Przemka Kokalskiego. Inaczej twoja ukochana blondi dowie się o twoich sprawach z jej dawnym mężusiem - Pawełkiem. I chyba się to jej nie spodoba - - Po co ci ta karta? - - Nie twój zawszony interes. - - Ok przyniosę - Marek się boi o swój związek. Gdyby wyszło to co robił z Pawłem. To częściowo przez tamte sprawy Paweł nie mógł się rozwieść nim był z Agatą. Nie mogę o tym myśleć! - mówi sobie ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Agata wchodzi do mieszkania Marka. Ten ją zaprasza do środka, daje jej kwiaty i siadają do stołu na którym jest pieczony łosoś i czerwone wino. Marek nalewa wino do kieliszków,zaczynają jeść. - Sam gotowałeś? - - Tak. Chyba się nie otrujesz - - Żartujesz?! To jest pyszne. - - Cieszę się, że ci smakuje kochanie - - Nie miałam bladego pojęcia, że taki z ciebie cholernie dobry kucharz - - Wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz - - Jakich na przykład? - - Nieważne. - Gdy skończyli jeść podnieśli kieliszki i powiedzieli zgodnie: - Za nas! - stuknęli się kieliszkami. - Co teraz? - pyta kardiochirurg - Teraz milutko spędzimy czas - odpowiada Agata z bananem na twarzy i zaczyna go całować, a on całuje ją. Pocałunki są bardzo namiętne. Opadają na łóżko. Całują się. On jak dziki zrywa z niej ubranie i sam się rozbiera. Atakuje jej szyje i zostawia na niej ślad. Pieści jej piersi i zatacza delikatnie swoimi dużymi palcami wokół sutków. Nie wytrzymują,podniecenie jest wielkie. Stają się jednym ciałem, a dalsza część tej nocy jest równie upojna. Nie obywa się bez jęków i krzyków rozkoszy. Powrót do góry HaveDreamSite AdminDołączył: 29 Lis 2017Posty: 1656Skąd: Poznań Wysłany: Wto Gru 05, 2017 4:45 pm Temat postu: Agata siedzi w pokoju lekarskim i myśli o pacjencie jakiego przed godziną przyjęła na oddział. Objawy wydają się nietypowe. Może wyniki tomografii, toksykologii i EKG dadzą jakiś jaśniejszy obraz. W tej chwili wchodzi Marek - Hej - całuje blondynkę na powitanie - Hej. My chyba nie możemy pracować razem - - Dlaczego? - - Za bardzo mnie rozpraszasz. I to zawsze wtedy gdy rozmyślam o trudnych przypadkach medycznych muszę te rozmyślania przerywać bo rozmyślać mi nie daje pewien przystojniak który właśnie wtedy zwykle znajduje się w pobliżu - A co ja mam powiedzieć o tym jak rozprasza mnie pewna urocza blondi z interny? - - Ja? Rozpraszam? Niee - Agata się uwodzicielsko uśmiecha - Oj, ropzraszasz i to bardzo. Nie wiesz gdzie znajdę Gawryłę? Pacjenta muszę skonsultować dla pewności. - - Niestety nie - Agata bezradnie rozkłada ręce - To idę szukać. Baj. - Marek wychodzi. Na korytarzu odbiera telefon z którego dowiaduje się, że za tydzień będzie mógł odwiedzić Pawła. Ta pani mecenas to umie wszystko szybko załatwić. ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Minął tydzień. Mała sala i stolik, jedno zakratowane okno,przy zakratowanych drzwiach strażnik. Paweł i Marek siedzą naprzeciw siebie. - Chudy wrócił. Straszy mnie, że powie Agacie o,o tym co nas, co kiedyś zrobiliśmy razem. Szantażuje mnie i każe mi fałszować dla niego dokumentację medyczną. - Marek spogląda nerwowo na strażnika - Jesteś teraz z Agatą? - - Raz mi opowiadała jak się zachowałeś i pokazała twoje zdjęcie. Wtedy wiedziałem o was i o tym co zrobiłeś pod koniec tego małżeństwa i mam ochotę dać ci w pysk stary. - - Po co przyszłeś? - - Co ja mam teraz robić? - Marek mówi to bardzo nerwowo - Agata łatwo ufa,nie podejrzewa kłamstw. Chcę by była szczęśliwa, a ze mną już na bank nie będzie więc radzę ci powiedz jej szczerze o tym co było. - - Dzięki - Marek wychodzi Powrót do góry HaveDreamSite AdminDołączył: 29 Lis 2017Posty: 1656Skąd: Poznań Wysłany: Wto Gru 05, 2017 4:46 pm Temat postu: Wieczór. Zapowiada się kolejna upojna noc. Marek zaprosił Agatę do siebie. Ona jest przed blokiem. Pokonuje schody i puka do drzwi. On otwiera, daje jej kwiaty. Ona wchodzi, odstawia kwiaty i całują się na powitanie. Dziewczyna zdejmuje buty i wchodzi do salonu, a kardiolog za nią. W pokoju widzi stół z białym obrusem, kieliszkami, winem, świecami i spaghetii na środku. Marek zapala świece i nalewa do kieliszków białego wina. - Proponuje wzniesienie toastu za nas - mówi - Za nas - stukają się kieliszkami - Agatko muszę ci coś opowiedzieć - twarz kardiochirurga robi się ponura - Słucham - - To było pod koniec studiów. Przyjaźniłem się wtedy z twoim jeszcze mężem, czyli z Pawłem. - - Nigdy mi nie mówiłeś - - Jakoś tak wyszło. Nie przerywaj kotku, proszę cię daj mi dokończyć - - Żyliśmy wtedy we Wrocławiu. Nasz kolega, Michał zawsze wydawał się troszkę dziwny. Wtedy okazało się, że cierpiał on na chorobę psychiczną. Otóż jego ówczesna dziewczyna była w ciąży. Zmarła w wyniku jakichś komplikacji porodowych. Był to błąd ginekologa, jednak skorumpowany sąd uniewinnił lekarza. Dziecko przeżyło. Gdy doktor Saks został uniewiniony Michał wpadł w szał. Wziął swojego syna na którym jak dotąd nieźle się opiekował na ręce i podszedł, do Marii, mojej dziewczyny z tamtych czasów z nożem. Niedługo potem ja i Paweł, którego Maria była przyjaciółką wróciliśmy. Przeraziliśmy się. On groził, że zabije nas jak my nie zabijemy jego i jego syna. Chcieliśmy wzywać pomoc psychiatryczną, rozmawiać. Gdy zbliżaliśmy się do telefonu lub próbowaliśmy rozmawiać on podsuwał Marii bardziej nóż do gardła. Bezsilni go zabiliśmy. Sąd uznał, żeśmy działali w obronie koniecznej i nas uniewinnił. Mówię ci to bo niedawno byłem szantażowany. Widzisz po tym wszystkim wygadałem się koledze. On niestety potem wstąpił do mafii i groził, że powie ci to bez obiektywizmu jeżeli nie skopiuje dla niego karty jednego z pacjentów leśnogórskiego szpitala - Agata jest w jak czego, ale takiej historii się nie spodziewała. Po jakimś czasie mówi: - Nie mogliście udać, że go zabijacie, a potem mu pomóc. Ty jesteś lekarzem! - Ma łzy w oczach, nie wie co myśleć - Nie myśleliśmy racjonalnie - Marka to tez przeraża i przytłacza. To wracanie do tamtych chwil. Agata się zastanawia. Po chwili przytula chłopaka. - Dziękuję, że mi o tym opowiedziałeś, wiem ile musiało cię to kosztować. Lekarz płacze ze szczęścia. Powrót do góry HaveDreamSite AdminDołączył: 29 Lis 2017Posty: 1656Skąd: Poznań Wysłany: Wto Gru 05, 2017 4:46 pm Temat postu: Agata ma dyżur na oddziale. Jest on raczej spokojny. Lekarka postanawia iść na kawę do bufetu. Jest on prawie pusty. Internistka zamawia kawę i siada przy wolnym stoliku. Po chwili pani Maria przynosi jej kawę do stolika. Lekarka pije powoli, nie śpieszy się. Do bufetu wchodzi Marek. Zamawia kawę i podchodzi do stolika Agaty, całuje ją i siada obok chwili i on dostaje kawę. - Jak mija dyżur? - pyta kardiochirurg - Spokojnie i nudno - - Tak? Na chirurgii aż za dużo adrenaliny. - - Zazdroszczę. Ponieważ nie ma co robić Latoszek kazał mi wypełniać dokumenty - Agata krzywi się na samą myśl - Ale jakby coś się działo i byście potrzebowali chirurga od razu wołaj mnie. Będę wtedy miał podwójną satysfakcję. Raz, że pomogę pacjentowi, dwa, ze zobaczę ciebie - Marek się uśmiecha - Sama chciałabym żeby coś się działo nie życząc nikomu źle oczywiście, ale chciałam być lekarzem, a nie wypełniającą papiery urzędniczką - - Rozumiem. Sam dość często się nudzę w pracy. - - Może byś mi tą nudę wynagrodził po pracy? - - Bardzo chętnie. Wieczorem u mnie? - - Ok - Do bufetu wbiega pielęgniarka Iza i podbiega do stolika Agaty i Marka. - Panie doktorze ten z piątki ma wysoką gorączkę i skarży się na bóle brzucha - - Idę - Marek wstaje, szybko zostawia pieniądze na stoliku i wybiega - - Już miałam nadzieję, że siostra mnie wezwie - mówi Agata lekko zawiedzionym głosem ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Agata wchodzi do lekarskiego. Jest tam Latoszek i młody blondyn o bladej twarzy. Ma on na sobie skórzaną marynarkę i jeansy. - To będzie nowy rezydent oddziału internistycznego. Proszę go oprowadzić - mówi Latoszek i Agata z mężczyzną wychodzą Na korytarzu Agata wyciąga rękę i się wita, oraz przedstawia. Mężczyzna jej odpowiada: - Albo będziesz ze mną, albo przeciwko mnie laluniu. Zamierzam jak najszybciej zaliczyć wszystkie zabiegi tej ******* rezydentury - tak zapowiedziała się ostra walka dwóch młodych lekarzy z oddziału internistycznego - I jest Wojtek - Powrót do góry HaveDreamSite AdminDołączył: 29 Lis 2017Posty: 1656Skąd: Poznań Wysłany: Wto Gru 05, 2017 4:46 pm Temat postu: Agata puka do drzwi. Po chwili Marek je otwiera. Zakochani się całują. Agata wchodzi, zdejmuje płaszcz i buty, a te ostatnie ze złością je rzuca. - Coś się stało? - pyta Marek - Kłopoty w pracy - - Chodź do kuchni, zaparzę ci melissy i dam szprotki, a ty mi wszystko opowiesz. - Idą do kuchni, a Marek wstawia wodę na herbatę i daje Agacie szprotek w pomidorach. Siadają przy stole ze szklanym blatem, za nimi są dwie szafki, kuchenka elektryczna, zlew, zmywarka i mikrofala, te ostatnie rzeczy na blacie. - Co się stało kotku? - - Na internie jest nowy rezydent. Latoszek kazał mi go oprowadzać po szpitalu. Rozmowa jaką odbyliśmy podczas tej małej "wycieczki" nie była za przyjemna. Mówił, że mam być z nim bo inaczej będę przeciw niemu, a wtedy pożałuję. Ogólnie ciągle podkreślał, że jest ode mnie lepszy. - - Skąd on może cię znać - - Pierwszy raz go na oczy widziałam - - Właśnie! Agata byle jaki dupek nie może sprawić, że stracisz wiarę we własne siły! Jesteś świetna i tego się trzymajmy - - Miło, że chociaż ty we mnie wierzysz, ale po za tym straciłam pacjenta i... - - Takie rzeczy się zdarzają. Przytulic cię? - - Przytul - - Zrobię to z rozkoszą - mówi Marek i para się tuli. Marek zalewa herbatę, słodzi ją, miesza i daje Agacie. Ta pije kilka podchodzi do niej od tyłu i zaczyna jej masować ramiona. - Jesteś taki kochany - Agata nagle wstaje i zaczyna go całować, a on ją. Teraz ważny jest tylko rytm ich języków. Kawałek idą cały czas się całują. Potem on ją bierze na ręce i zanosi do sypialni na swoje wielkie łóżko. Pomaga jej zdjąć bluzkę, sam też zdejmuje swoją bluzę i koszulkę. Rzucają swoje ciuchy w kąt. Ona odpina mu guzik od rozporka, on szybko ściąga swoje spodnie, potem ona swoje. Spodnie też lądują w kącie. On atakuje jej szyję, potem ściąga stanik i różowe koronkowe majtki. Ona masuje mu klatkę piersiową, on całuje jej kształtne usta. Zaczyna pieścić i całować jej piersi. Schodzi niżej. Wraca do góry. W końcu całuje jej nóżki i ponownie pochwę. Masuje jej tyłek, a piękne,nagie ciało dziewczyny coraz bardziej go podnieca. W końcu dochodzi do tego cudownego dla obojga momentu - stają się jednością. Ona wydaje z siebie krzyki i jęki rokoszy. Ona robi mu loda, a potem zaczyna lizać jego pałkę Powrót do góry HaveDreamSite AdminDołączył: 29 Lis 2017Posty: 1656Skąd: Poznań Wysłany: Wto Gru 05, 2017 4:46 pm Temat postu: Nudny dyżur na izbie - masowe wypisywanie recept, kilku pacjentów skierowanych an oddział, kilku oddanych w ręce chirurgów. Agata chwilę temu wysłała jedną z pacjentek na oddział. Ku jej zdziwieniu na izbę wchodzi Wojtek Koras - rezydent z którym Agata tak niedawno odbyła nieprzyjemną rozmowę o której opowiedziała potem Markowi. - Co ty tu robisz? - - Latoszek kazał mi przyjść. Mam się od ciebie uczyć i ci pomagać - - Ok. Siostro proszę poprosić kolejnego pacjenta - mówi Agata która nie jest zbyt zachwycona perspektywą współpracy z tą osobą - Dopiero zaczynasz rezydenturę więc jak się domyślam nie możesz jeszcze sam badać pacjentów? - - Niestety nie - warczy Wojtek. Na izbę wchodzi około 30 letnia kobieta. - Proszę usiąść - mówi Agata i wskazuje kozetkę, na której pacjentka siada. - Pani doktor, b... - zaczyna pacjentka - A ja to jestem niewidzialny, tak? - pyta Wojtek, a pacjentka trochę się boi. - Mogę cię prosić na bok? - mówi Agata - Oczywiście, ale szybko pacjentka czeka - mówi Wojtek i odchodzi z blondyna kawałek. Pacjentka raz po raz spogląda nieufnie w stronę dwójki lekarzy. - Co ty do cholery wyrabiasz? Ludzie na ogół boją się szpitala i to nie jest miejsce na prezentowanie swojej chorej dumy. Takie teksty jeszcze bardziej stresują pacjentów i sprawiają, że są oni wobec nas nieufni - szepcze wkurzona na maksa internistka. - Nie bądź taka mądra - lekarze ponownie podchodzą do kobiety - Przepraszamy i słuchamy - mówi dawna żona Pawła - Od jakichś dwóch tygodni mam bóle brzucha. Dotąd leki jakie mogłam kupić bez recepty w sklepie czy aptece wystarczały. Jednak dziś rano zwijałam się z bólu i przez godzinę nic nie pomagało. - - Dobrze zbadam panią - mówi jednocześnie duet lekarzy - Koleżanka to zrobi - mówi "niefajnym" tonem Wojtek i Agata osłuchuje pacjentkę, - Teraz proszę usiąść, osłuchamy plecy. - Nic podejrzanego nie słyszę - mówi dziewczyna - Może głucha jesteś - odpowiada mężczyzna - Siostro! Robimy USG, badanie krwi, CTG, tomografię głowy, i zostawiamy panią na obserwacji. - mówi blondynka - I proszę poprosić pacjentów, żeby jeszcze chwilkę zaczekali. - - Czemu mają czekać? - pyta Wojciech - Bo ja tak mówię - Agata nie wytrzymuje i wrzeszczy. Na izbę wbiega Nina i pyta - Agata co się stało? - - Nieważne. Trochę z nowym kolegom nie umiem współpracować. - zdezorientowana Nina wychodzi - Agatka zaszywałam łuk brwiowy, ciszej - upomina ją Wiki z prawego parawanu. Młoda internistka dzwoni do Latoszka który po chwili jest na izbie. - Na oddziale jest jeszcze docent Orlicka, prawda - pyta ukochana Marka - Tak - mówi Latoszek - Świetnie więc mnie na chwilę zastąp bo muszę się uspokoić - blondyna wychodzi Powrót do góry Wyświetl posty z ostatnich: Forum Strona Główna -> Stare opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa) Strona 1 z 1 Skocz do: Nie możesz pisać nowych tematówNie możesz odpowiadać w tematachNie możesz zmieniać swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz głosować w ankietachNie możesz dołączać plików na tym forumMożesz ściągać pliki na tym forum Załóż bezpłatnie forum phpbb2 lub phpbb3 na kolekcja sukienek na wesele od sklep z kosmetykami dla mężczyzn - stylizacje od Avomoda na 2022 Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

opowiadania o uli i marku